Dokąd zmierzam, przeistaczając się w kogoś kim nie jestem? Dokąd zmierzam, łaknąc na nowo każdego jego uśmiechu i każdego jego kontaktu… Chyba postradałam zmysły. Nic nie czuję.
Wróciłam z Mazur w piątkowe popołudnie.
Przez głupią pomyłkę minęliśmy się na dworcach, ale sam gest, że
chciałeś po mnie wyjść na dworzec i wyszedłeś, rozczulił mnie bardzo.
Potem spotkała mnie kolejna
niespodzianka, nowy lokator, nasz dobry znajomy mieszka z nami
tymczasowo. Dziś zrobiło się jeszcze tłoczniej, siostra mojej
współlokatorki, również do nas przyjechała mieszkać przez miesiąc…
Olek w piątkowe popołudnie przyjechał jak zwykle, „na fajka”,
zawiózł mnie na pocztę, odebrałam książki, które przyszły do recenzji.
Potem spotkałam się z Tobą, pokazałeś mi to, co Cię teraz absorbuje i
doszłam do wniosku, że ja, swoją osobą nie mogę Ci w tym przeszkadzać,
ani rozpraszać. Kolejne długie czekanie przede mną, skropione litrem
słonej cieszy…
Wczorajsza kawa z moją Karoliną, długie
godziny pogaduch, już dawno, cholernie dawno nie miałam sposobności, by
tak po prostu porozmawiać z przyjaciółką. Potem impreza u Juliana i
Jonasza, poznałam kolejnych sympatycznych ludzi. Nie ma to jak wygłupiać
się całą noc i jeść po 00:00 w Mac’u, który jest niemalże na przeciwko
mieszkania chłopaków.
A dzisiaj? Zdjęcia z
Olą i Julią, cosplay’owe. Urocze dziewczyny, bardzo sympatyczne i piękny
Park Szczytnicki jesienią. Ten park wygląda wówczas tak pięknie… Dzięki
niemu zauważa się prawdziwe piękno jesieni… a potem Fantasy Expo, na
którym poznałam kolejnych nowych ludzi, osoby związane z konwentami,
znajomych mojej przyjaciółki Joasi, kolejny przypadek sprawił, że
poznałam brata mojego kumpla ze studiów. Świat jest taki malutki.
Maluteńki.
Padam na pyszczek, wróciłam do
mieszkania po 22:00, obrobiłam zdjęcia. Jutro zdjęcia z Julianem. W
końcu. Załatwianie paru ważnych spraw.
Czas jedynym moim sprzymierzeńcem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz