Przyszła jesień, zaplątała moje włosy w
pajęcze sieci, a myśli w piżmowy zapach zmierzchu. Rozłupane serce,
rdzewieje. Moje, leczone dawką iluzji, zaczyna znowu bić. Przebiłeś się
przez ten lód, przez bańkę, w której się zamknęłam, zrobiłeś wyłam.
Podałeś mi dłoń a ja tą dłoń chwyciłam i wydostałam się z więzienia, w
którym się zamknęłam na wieki. Już nie jestem zakładniczką własnych
marzeń, już nie mieszkam pod szklanym kloszem. Jestem wolna, wyzwolona,
sama podejmuję decyzje. Sama kształtuje swój świat.
I sama zakochuję się w Tobie z dnia na
dzień. Boję się i nie wiem czy chcę. Głupoty pleciesz kobieto!
Oczywiście, że chcesz… i to tylko JEGO.
Dziś przyjdziesz, miała być kolacja,
wino… ale jak zwykle nic nie jest zgodne z planem. Po cóż się łudziłam,
że chociaż jeden z moich planów wypali? pff, zabawna jestem, wiem.
Nacieszę się choć chwilą spędzoną z Tobą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz