sobota, 2 listopada 2013

last known surroundings

 
 
Melancholijny dzień. Miasto otulone niebieskim welonem mgły. Wyludnione ulice, niemalże puste tramwaje. Wciąż otwarte fast-food’y i niektóre kawiarnie na wrocławskim rynku. Powoli, niepostrzeżenie podpełza zmierzch. Zapuszcza swe witalne korzenie i zagnieżdża się wygodnie w kątach i kącikach, w wybrukowanych uliczkach. Złote światło latarni ulicznych zalewa świat wokół. Wszystko jest takie nierzeczywiste. Krzątają się gdzieś w mojej głowie złe myśli, smuteczki, które odpycham jak natrętne owady. Pozwalam wlać w siebie odrobinę tego sztucznego światła. Wszystko to sprawia, że zapominam. Zapominam o słowach, o czasach, o planach, o obowiązkach. Ciepła kawa, gorzka niemalże kawa. Wesołe rozmowy. Praca. Opowieści. Słyszę swój własny śmiech, ale wydaje mi się, że dochodzi do mnie gdzieś z daleka. Jestem dzisiaj bardzo nieswoja. Nie znam siebie z dzisiaj. Drgające cząsteczki w mojej duszy zapalają dawno nieznane pragnienia. Ciało powoli opada z sił. Melancholia i refleksyjność dzisiejszego dnia zniewala…
 
Pamiętajcie: nie ma nic gorszego niż niepamięć. Co roku ponawiam swój apel, zapalny znicza, światełko nadziei na dawno zapomnianych grobach. To tak niewiele kosztuje, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz