poniedziałek, 18 listopada 2013

the forever spring

 
 
Na nowo zaczęłam budować swoje życie. Postanowiłam skończyć ze wszystkim, co zrobiłam do tej pory złego. Koniec z obiecywaniem zbyt dużo innym, wreszcie muszę pomyśleć o sobie. Rozmowa ze współlokatorką, taka szczera, wypłakana pomogła. Podniosła na duchu. Wreszcie może zacznę się zbierać w sobie, wreszcie odnajdę siebie. I wreszcie pokonam tą depresję. Spróbuję przynajmniej. Muszę sobie jakoś poradzić, nie chcę tracić tego miasta, siebie samej, Piotrka i moich przyjaciół.
Wczoraj powiedziałeś tyle rzeczy… czy Ty naprawdę mnie chcesz? Chcesz ze mną zamieszkać? Pojechać na Sylwestra do Pragi? Zwiedzić świat? Mógłbyś mi w końcu powiedzieć, co czujesz. Ta niepewność mnie dobija. Czekam sześć miesięcy. SZEŚĆ. Powoli tracę jakąkolwiek nadzieję. To nie wróży nic dobrego. Zresztą już to było widać (randki, przygodny seks, spontaniczność, by tylko, choć przez chwilę poczuć się kochaną – wszystko to, by wybić sobie Ciebie z serca, głowy, marzeń… ale to wszystko bezcelowe, czuję to całą sobą, porażające uczucie…), ale nie chcę, już nie chcę. Oddycham. Nie do końca silna, ale pełna czegoś… nie do końca określonego. Może to nowa motywacja? Chęć walki?
Pożyjemy, zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz