„(…) Moje serce jest wilkiem
I nigdy nie chce spać
W mojej głowie dom wiatru
I nie przestaje wiaćI coś mi każe biec
Znów mi każe biec
A ja…
Obok siebie chce wilka
Co biegnie tak jak ja…”*
Brakuje mi morza. Jego szumu, spokoju i
jednoczesnej gwałtowności. Brakuje mi sypkiego piaski pod stopami.
Słońca liżącego policzki i wiatru szepczącego do ucha. Pragnę, by moje
włosy znowu ożyły, by dłonie znowu odkryły nieodkryte. Te pragnienia,
malutkie ziarenka, kryształki kiełkujące w mojej duszy, coraz mocniej
uwierają. Dwa lata to za długo. Stałam się pożywką dla demonów miasta,
wdychającą spaliny i rozkoszującą się toksyczną powłoką świetlną. Marznę
bez tych świateł. Kuleję bez dźwięków miasta, które usypiają i koją. A
mimo to, nadal pragnę błękitu. Wielkiego, bezkresnego, pełnego. Ckliwość
we mnie wzbiera, gdy patrzę na te zdjęcia. To Świnoujście. Mój
prawie-dom. Wrócę tam, oby jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz