niedziela, 25 października 2015

LE ZÉPHYR


3c99f-dsc06971 
 
30875-dsc06969
„To co najważniejsze, rzadko bywa skomplikowane, ale przecież by dojść do tak oczywistego wniosku, musimy umrzeć.”
Jon Kalman Stefansson, „Smutek aniołów”
Lepkie wspomnienia wrzynające się w każdy por skóry, wypełniają wnętrza, zasklepiają luki w ściankach naszych dusz. Wklęsłość wspomnień nie istnieje. Bagaże stają się coraz cięższe, a wielkość ich bywa, niekiedy nieproporcjonalna do siły człowieczej. Mimo to trwamy, złaknieni magii w szarościach dni codziennych. Zupełnie, jakby nic więcej się nie liczyło. Chwila, trwająca zawsze za krótko zamienia się w urywek, wycięty z kontekstu zdarzeń, moment blaknący przez lata. Materia, która łaknie stać się wiecznością, żyje w naszych myślach, mami niespełnioną obietnicą. Łaknę, jak każdy, odrobiny wiary i przywrócenia kolorytu skórze, miastu, ustom i słowom. Zamknięta w zielonościach czterech ścian, zasłuchana w kompozycjach Yann’a Tiersena, milknę. Chłonę każdy dźwięk, zamykając oczy, ślepnąc. Pragnę stać się muzyką. Zapomnieć. Przeżyć jeszcze raz… Stanę się litanią słów niewypowiedzianych, swoistym kłębkiem splątanych emocji; muzyką, której autorką nigdy nie zostanę. Marzycielką, zamkniętą w szklanym kloszu, by nie cierpieć. Tchórzem próbującym uciec przed uczuciami…
[2013/02/18] – nadal aktualne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz