Robię
porządki. Porządki gruntowne. Piorę dziurawe skarpetki, wyrzucam zeschłe
kwiaty i resztki z wczorajszej kolacji. Ścieram kurze i gardło
śpiewając, że „śniłam, że mam wielki biust”.
Zapominam o świecie, krążę wokół rzeczy, które tak dobrze znam. W obcym
mieszkaniu, nie na własność, znajduję swój dom. Całuję kształty, świeże
słowa jak pocałunki. Wpuszczam światło wraz z jesiennym powietrzem w
moje serce. Uszczelka pęka, przecieka. Mam ochotę nauczyć się nowych
słów, języków, nowych znaczeń. Pozwalam papierosom wypalić się samym.
Kołyszę się w rytmie piosenek, o których zapomniałam. Jakbym zapomniałam
o całym swoim życiu. Jakbym przebudziła się z bardzo długiego snu.
Piosenki, obrazy, słowa są czymś więcej niż piosenkami, obrazami czy
słowami. Tyle wspomnień gromadzą… Światłoczułe na każde drgnienie duszy.
Pamiętam śnieg i cichy śpiew Scarlett,
którym uwodziła i budziła moje serce do życia. Pamiętam Twoje tęskne
słowa, pamiętam, jak cicho przedzierałeś się do mojego wnętrza, jak
sprytnie łaskotałeś i karmiłeś moje serce. Jak potrafiłeś rozśmieszyć i
zrozumieć. Nadal to robisz, od dwóch lat nieustannie… I nic się nie
zmieniło, nadal jesteśmy tacy sami, tacy zakochani, tacy poranieni.
Jestem
słowem i gestem, jestem mgłą i obrazem. Jestem dźwiękiem delikatnie
odbijającym się od ścian, gdy krzyczę. Krzyczę w środku i, choć mój
strach jest dziś mniejszy, wiem, że kiedyś znowu wróci. Obudzi mnie
kolejny koszmar.
Zgubiłam sens. Próbuję go odnaleźć. Złapać, przytulić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz