Kiedyś, kiedy już mnie nie będzie nie
omieszkam przypomnieć Panu Bogu, kim się stałam, gdy czas się zatrzymał.
Kim jestem, gdy nieżywa leżę w grobie i smakuję pustki ciszy
pośmiertnej. Zapukaj w wieko trumny, póki jeszcze tu jestem, może
usłyszysz płacz, a może śmiech? Gdzie jesteś? Gdzie mnie nie ma? Serce bije nadal, choć ciało już dawno ostygło. Brak krwi, brak wiary, brak nadziei. Śmiertelnie dobrze jest być człowiekiem.
Sen, niezmordowanie nie chce nadejść,
duszę się w swej trumnie, coraz więcej ziemi, wiem że to Ty usypujesz
kopiec. Pogrążam się w coraz większych mrokach. Oh, ziemio, jakaś ty mi teraz bliska!
Obietnice są daremne, wiem co powiesz, wiem co myślisz. Miałam żyć
zawsze. Nic nie jest trwałe, kochany. Jestem tu, słyszysz? Nie żegnam
się, wiem, że do mnie przyjdziesz, gdy nadejdzie czas. Jesteś mym
słońcem, które nigdy nie zgaśnie.
Pokochałam w tobie wszystko, nawet twój
niekształtny cień. Każdą zmarszczkę mimiczną, każdy włos, nawet zapach
przypominający wiosenną noc. Wszystkie twoje wady, zalety. Kocham cię,
gdy śpisz i śnisz, kocham wtedy gdy kroisz świeży chleb, kocham gdy
wrzeszczysz na mnie i kiedy nabierasz powietrza, kocham gdy płaczesz i
gdy jesteś rozlazły, kocham twoje szczęście i twój smutek, kocham twoje
oczy i to jak na mnie zawsze patrzysz. Kocham każdą twoją myśl i smak
twoich ust. I nawet teraz, gdy leżąc w grobie dopadają mnie myśli, czuję
miłość. Pełznącą po kręgosłupie jak śliska łza wieńcząca życie.
Niczego nie żałuję, wiem. Tak na pewno.
Przecież jak mogłabym? Miałam dom, miałam wiarę, miałam nadzieję,
miałam miłość, miałam szczęście i dobrobyt. Miałam niebo gwiaździste
nade mną i miałam stały grunt pode mną. Zawsze wiedziałam co wybrać.
Poradziłam sobie w tym życiu i jeśli przyjdzie mi odrodzić się, kiedyś,
za milion lat poradzę sobie ponownie.
Świat znowu krąży, nie czuję ciężaru
ciała ani smukłej krągłości ziemi. Gdzieś wszystko przepadło, zapadło
się. Cisza wypełnia ciemność. Błądzę, skupiając myśli, które pierzchają
zbyt szybko, by uchwycić jakikolwiek sens, odchodzę. Jakbym nie istniała
nigdy. W ciepłą pierzynę twojej pamięci. Wiję gniazdko w twoich włosach
i ogrzewam dłonie na twoich rumianych policzkach.
Na zawsze blisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz