wtorek, 9 grudnia 2014

Nemo sine vitiis est*

*łac. nikt nie jest bez wad

_DSC9976swfr
 
Urodziłam się z wadą. Śmiertelną wadą – nie umiem doprowadzać rzeczy do końca. Wiecznie się buntuję, rozwarstwiam, sprzeciwiam. Bryluję w świecie, choć świat szkaradnie i bezpowrotnie wypluwa mnie i zrzuca z wysokości. Wstaję jednak, dumna niczym ten przysłowiowy paw i taplam się w błocie własnej nostalgii.
Witaj czytelniku, jeśli zostaniesz ze mną dłużej, niestety będziesz musiał przywyknąć do mojego grafomańskiego, świeżowypieczonego słowotoku. Słowotoku, który zazwyczaj pojawiać się będzie nocami, wiadomo bowiem nie od dziś, że noce służą takim niecnym występkom. Są idealną pożywką dla wybujałej wyobraźni i przerośniętej ambicji.

Silę się na ton nieco rubaszny, ale oto powoli kończy się moja młodość. Pakuje walizki, zbiera rozrzucone graty i skarpetki. Czeka na okazję, by tylko czmychnąć. I ona też ma wady. Naprawdę! Młodość jest butna, pełna zadry i kpiny. Waleczna i odważna, ale też zwyczajnie głupia. Może i lepiej, że odchodzi. Nie układało nam się zbyt dobrze w ciągu tych dziesięciu lat. Narzekała na mnie, a ja miałam w czterech literach jej zdanie, jej opinię, jej fochy.
_DSC0079
Powiem Wam w sekrecie, że jeszcze gorszą moją wadą jest urządzanie sobie nowych poletek do uprawiania krotochwil. Właśnie na takim się znajdujecie. Przykro mi, może nie marnujcie czasu… Nie! Proszę, zostańcie! W końcu każdy z nas jest pełen wad. I wiecie co? Jest pięknie.

Nikt nie jest bez wad, bo świat byłby zwyczajnie nudny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz